środa, 17 kwietnia 2013

I gdzie te endorfiny?

Wbrew pozorom powrót wiosny wcale nie cieszy tak, jak mi się to marzyło. Przez cały długi okres odchudzania oczami wyobraźni widziałam, jak wraz z nadejściem wiosny - przychodzę nowa Ja. Jak robię zakupy i przebieram spośród wielu możliwości szczupłych ubrań...

Wiem, że fit życie to decyzja na całe życie, jednak schudłam 27kg i nadal ubieram rozmiar XL, nadal nie wszystkie sklepy posiadają mój rozmiar, a w biuście nadal nie dopinam się w nic. Nieco depresyjnie i deprymująco, jakby ten rozmiar miałby mi być pisany już na całe życie. Nie poddam się jednak!

Niestety powrót do ćwiczeń był męczący - jakbym zaczynała od zera, kolejna kropelka zawodu. Są dni kiedy dosłownie zmuszam się do ćwiczeń. Ostatnio wynajduję powody, by tylko przejść koło siłowni - a kiedy już koło niej przechodzę, wpadam na ćwiczenia. Jest jednak promyczek nadziei - koleżanka podesłała mi link do artykułu odnośnie zażywania magnezu podczas ćwiczeń, jeśli zadziała pewnie napiszę o tym coś więcej. Póki co biorę od paru dni i faktycznie endorfiny powoli zaczynają przenikać między tymi czarnymi chmurami myśli. Trzymajcie proszę za mnie kciuki.

środa, 30 stycznia 2013

Odcięcie od endrofin

Z powodu uszkodzonego oka (uszkodzenie rogówki) dostałam od okulistki chwilowy zakaz na ćwiczenia i... NOSI MNIE! :) To takie fantastyczne widzieć, że nawet jeśli czasem jęczę i marudzę to tak naprawdę polubiłam ćwiczenia.

Jeszcze rok temu nie byłam w stanie wytrzymać 5 minut ćwiczeń, a teraz nie potrafię wytrzymać spokojnie kilku dni bez ćwiczeń :) To chyba oznacza, że dosłownie każdy może wprowadzić ćwiczenia do swojego stylu życia.

Dni nieco mi się ciągną, myślałam, że będzie więcej czasu na pracę, a tu okazuje się, że... jest mniej energii na pracę. Już nie mogę doczekać się, kiedy ponownie padnę (dosłownie) na kolana ze zmęczenia i z dumą ściągnę mokrą koszulkę (też Was własny pot przyprawia o taką radość?).

jeszcze tylko dni parę...

sobota, 26 stycznia 2013

Moje treningi + waga spada jak szalona :)

Już tyle postów tutaj zdążyłam zamieścić, a jeszcze nie napisałam, jak ćwiczę. Nieco już zdradziłam pisząc, że ćwiczę w klubie i ze sztangą.

Do niedawna moje treningi wyglądały tak:
  1. poniedziałek - trening obwodowy (trening "przeplatany" - 3minuty cardio + 2minuty siłowy) + 30 minut bieżnia
  2. wtorek - trening nr 1 na siłowni (zaczynał się 20min na sprzęcie cardio i kończył 30min cardio) - główny nacisk na ręce, klatkę piersiową i mięśnie grzbietu, trochę brzucha 
  3. 90 minut cardio - zajęcia z instruktorem na bieżni lub rowerkach lub samodzielne ćwiczenie na siłowni
  4. czwartek - trening nr 2 na siłowni (zaczynał się 20min na sprzęcie cardio i kończył 30min cardio) nacisk na nogi (biedne przywodziciele i odwodziciele) i brzuch
  5. piątek: trening ze sztangą + obwodowy (lub joga ze stretchingiem)
Jednak po jakimś czasie trening zaczął był mało efektywny. Czułam też, że mój organizm jest tym po prostu zmęczony. Po rozmowie z terenerem i uzgodnieniu grafiku w pracy od początku stycznia ćwiczę tak:
  1.  poniedziałek - zajęcia bokserskie (niestety są tylko raz w tygodniu) + 30min na maszynie cardio
  2. wtorek - joga
  3. środa - trening obwodowy + 30min na maszynie cardio
  4. czwartek - joga
  5.  piątek - zajęcia ze sztangą + joga rozciągająca
  6. sobota - trening obwodowy + 30min na maszynie cardio
Zmiana okazała się rewelacyjna! W sumie jestem o wiele mniej zmęczona (zasługa jogi), choć po poniedziałkowych zajęciach boli mnie aż do środy. Jednak to, co się dzieje teraz na mojej wadze to coś cudownego :) Waga spada, jak szalona i pokazuje mi, że podoba jej się nowy grafik zajęć. A ponoć joga nie odchudza

Jedno wiem - warto zmieniać plan treningów, bo ciało faktycznie lubi nową stymulację. Będę musiała zatem pilnować, by i to po pewnym czasie zmienić (brakuje mi treningów na siłowni).

piątek, 25 stycznia 2013

Joga a odchudzanie

Postanowiłam dodać do swoich treningów jakiś czas temu zajęcia jogi. Najpierw zaczynałam od zajęć, które jogą do końca nie były, bo miały przede wszystkim rozciągać - teraz zaczęłam regularnie chodzić na jogę. I przyznam od razu - zakochałam się w tym ruchu.
źródło

Czy joga odchudza?


W sumie plan był taki, że będę chodziła na ćwiczenia, które pozwolą spalić mi tkankę tłuszczową. Dlatego zaczęłam szukać informacji, czy ćwiczenia jogi mają w ogóle sens dla osoby z nadwagą, czy też dla osoby otyłej.

Oczywiście - każda forma ruchu jest lepsza niż jej brak. Jednak joga spala tylko 200-300 kalorii na godzinę, a więc szału nie ma (spinning to ok. 600-700kal). Mimo wszystko wiele serwisów poświęconych jodze twierdzi, że joga odchudza. Jak?

źródło  
Według specjalistów joga odchudza, ponieważ:
  1. Mniej się je - nie powinno jeść się później niż na 3h przed zajęciami jogi, a posiłek powinien być lekki. Faktycznie - nietrzymanie się tej zasady bardzo szybko zaczyna dokuczać. Wymuszony lekki posiłek i dłuższy odstęp między posiłkami ma odchudzać - mnie to jednak nie przekonuje.
  2. Wiele pozycji (asan) pobudza metabolizm i pracę układu pokarmowego - dzięki jodze jesteśmy bardziej zdrowi.
  3. Joga uczy troski o swoje ciało i traktowania go jako przyjaciela - jak zatem można truć je niezdrowym jedzeniem?

Dlaczego ja ćwiczę jogę


Argumenty według mnie są nieco naciągane i  uważam, że joga nie odchudza (chociaż patrząc na moją wagę... ale o tym w następnym artykule). Joga jednak robi coś niesamowitego z ciałem, co sprawiło że na zajęciach jogi jestem regularnie.

Z własnego doświadczenia wiem, że osoby otyłe i z nadwagą nie lubią swojego ciała. Traktują je jakby nie istniało, albo było przeszkodą. Joga faktycznie uczy akceptacji, akceptujesz też swój rozwój i swoje słabości. Według mnie mentalnie ma to ogromny wpływ na osobę odchudzającą.

http://relax-be-breathe.tumblr.com/post/41134333414źródło

Na zajęciach jogi czujesz, że Twoje ciało jest wspaniałe :) Zaczynasz robić rzeczy, o które nigdy byś swojego ciała nie podejrzewała. To dodaje wiary w siebie i pewności siebie. Dobry nauczyciel jogi będzie pokazywał Ci Twoje zmiany i cieszył się z każdego Twojego sukcesu. Ciało (w końcu!) jest przyjacielem, o którego warto się troszczyć, a nie wrogiem, którego trzeba pozbawić tłuszczu.

Jest jeszcze coś - zaczynając się odchudzać postanowiłam, że nie zależy mi tylko na szczupłej sylwetce. Postanowiłam, że będę silna, szybka, zwinna, wytrzymała i elastyczna. Dzięki jodze staję się taka. No może oprócz szybkości :)
źródło

Aha i  jeszcze coś. Joga pokazuje, że każdy zaczyna na swoim własnym poziomie. I nie jest ważne na jakim poziomie są inni - to Twój poziom i Twój rozwój jest najważniejszy. Jednocześnie masz 100% pewności, że regularnie ćwicząc i będąc konsekwentną - osiągniesz swój cel. Czego więcej trzeba, by skutecznie schudnąć jeśli nie regularności i konsekwencji?

wtorek, 22 stycznia 2013

Dlaczego ćwiczę ze sztangą?

Kiedy opowiadam znajomym, że przynajmniej raz w tygodniu ćwiczę całą godzinę ze sztangą - zupełnie mnie nie rozumieją. Najgłośniej krzyczą oczywiście faceci.

Ćwiczenia siłowe przy nadwadze i otyłości

Mam nadzieję, że nie muszę już wyjaśniać, dlaczego przy utracie wagi tak ważne są ćwiczenia siłowe. Generalnie mięśnie wymagają od naszego ciała więcej energii, a więc mając mięśnie - spalasz więcej kalorii bez względu na to, czy ćwiczysz, czy właśnie leżysz.

Dodałabym jeszcze, że (według mnie) chudnięcie dobrze jest wspierać wzmocnieniem mięśni. Na siłowni poznałam kobiet, która schudła 25kg i nie była w stanie zrobić kilku brzuszków. Spaliła nie tylko tkankę tłuszczową, ale też mięśnie. Wydaje mi się, że po skończonym procesie odchudzania - lepiej jest mieć siłę, niż chwiać się z wycieńczenia przy każdym wysiłku fizycznym.

Dlaczego sztanga?

Na początku ćwiczyłam tylko z hantlami i maszynami na siłowni. Zupełnie siebie nie widziałam ze sztangą, a jeśli widziałam to tak: 
źródło
Jednak coś mnie kusiło, by spróbować. Im dłużej ćwiczę ze sztangą, tym bardziej jestem przekonana, że to była słuszna decyzja (i tym częściej namawiam na to inne dziewczyny). Zatem kilka mitów i faktów (moim okiem) o damskich ćwiczeniach ze sztangą.
 
 Czego NIE zrobią ćwiczenia ze sztangą:
  1. nie sprawią, że przestaniesz wyglądać, jak kobieta
  2. nie zbudują Ci potężnego bicepsa (nie masz aż tyle testosteronu, by to się stało)
  3. nie zabiją Twojej kobiecości
  4. nie będziesz wyglądała śmiesznie 
źródło
 Co DADZĄ Ci ćwiczenia ze sztangą (i co dają mi):
  1. symetrie - coś, czego hantle nie dadzą; sztanga wymusza równomierny i symetryczny rozwój mięśni; wcześniej moja prawa ręka była silniejsza. Sztanga wyrównała siły
  2. proste plecy - owszem, przy hantlach też trzeba ich pilnować, jednak sztanga to wymusza. Im dłużej ćwiczę ze sztangą, tym mniej się garbię także na co dzień
  3. widoczny (i to baaaardzo) progres
  4. podniesienie biustu (aha!)
  5. większe wyzwania przy przysiadach i wypadach; a co za tym idzie - coraz ładniejszy tyłeczek ;)
  6.  poczucie siły - nie tylko fizyczne, ale też psychiczne 
źródło

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Dlaczego zapisalam się do fitness klubu i siłowni

Pisałam już, że ćwiczę w fitness klubie. Jednak nie uważam, że jest to konieczne, jeśli chcesz schudnąć. Sama swoje pierwsze 10kg zrzuciłam w domu, korzystając z treningów fitness (głównie Jillian Michaels). Dlaczego zdecydowałam się iść do klubu? Myślę, że warto przemyśleć tę kwestię, jeśli zamierzasz ćwiczyć by schudnąć. Fitness klub nie jest konieczny, choć może być potrzebny.

Jak zaczęłam ćwiczyć?

Dokładnie 10 lutego 2012 roku na mojej wadze pokazało się 105,6kg. Byłam w szoku, początkowo chciałam zwalić to na jakieś przejedzenie (monstrualne) i uspokoić się, że za parę dni spadnie waga. Jednak ile może spaść? 2-3kg? Jeśli nic nie zrobię - nadal będę ważyć powyżej 100kg.
źródło

W tym momencie pominę, jak się zmotywowałam i jak to wszystko zorganizowałam. Jednak wiedziałam jedno -nie mam ani pieniędzy, ani możliwości, by iść do fitness klubu. Z drugiej strony - moja kondycja była taka, że nie dałabym rady wytrzymać żadnego treningu.

Ściągnęłam sobie ćwiczenia z the Biggest Loser (taki amerykański reality show o odchudzaniu). W założeniu ćwiczenia dla osób otyłych, które pomagają schudnąć. I wiecie co? Nie wytrzymałam rozgrzewki! Po niecałych 5 minutach dyszałam i ledwo mogłam złapać oddechu. Ja nie byłam wtedy w stanie poprosić w fitness klubie o pomoc, bo mój organizm by tego nie przeżył. Z drugiej strony - pamiętałam dziewczynę, która byłam jeszcze parę lat temu i która trzy razy w tygodniu chodziła do klubu.

Byłam przerażona swoją wagą i kondycją

Nie chciałam myśleć o tym, że mam do zrzucenia prawie 50kg. Ta wizja była przerażająca. Do dziś tak nie myślę. Chudnę po 1kg, co 5kg daję sobie prezent (kąpiel z olejkami, książka, wyjście do kina itp.).
źródło

Jedną z takich nagród była możliwość zapisania się do fitness klubu. Za każdym razem, kiedy było mi źle - myślałam o tym, że chcę znów być na tyle "normalna", by korzystać z fitness klubu.

W lipcu dowiedziałam się o guzach na jajnikach. Lekarz poinformował mnie, że muszę być przygotowana na to, że będę tyć około 2-3kg miesięcznie. W moim umyśle była tylko jedna myśl: "nie ma takiej opcji". Wtedy postanowiłam, że ZROBIĘ WSZYSTKO, BY UTRZYMAĆ SPADEK WAGI. Potrzebowałam pomocy - dlatego znalazłam klub, poszukałam też dietetyczki, choć z tej współpracy nic nie wyszło.

Miałam szczęście trafić na fantastycznego trenera i genialną siłownię. Uwielbiam to miejsce, tych ludzi (spotykamy się też poza siłownią) i czas tam spędzany. Nawet jeśli mam lenia i nie chce mi się ćwiczyć - idę tam, bo dobrze się czuję i wiem, że spędzę tam świetnie czas (a ćwiczenia to tylko przy okazji).

Czy dziś bym znów zapisała się do fitness klubu?

Teraz mam wykupiony karnet roczny, znajomych z siłowni, wspaniałego trenera (w sumie nie jednego) i mnóstwo wyzwań, które przed sobą stawiam. Wiem jednak, że sama też byłabym w stanie to zrobić. Jest tyle świetnych dziewczyn (np. Tygrysek), które dzielą się treningami, że można znaleźć coś dla siebie.

Jednak z drugiej strony wiem też, że sama nie jestem w stanie dać sobie takiego wycisku, jaki dają mi trenerzy (zwłaszcza jak się nudzą na siłowni). To pewnie kwestia psychiki, ale za to popychanie mnie do przodu i pokazywanie, że potrafię więcej niż mi się wydaje - uwielbiam ich.
źródło

niedziela, 20 stycznia 2013

Jak z tą Zuzką?

W przerwie międzyświątecznej byłam cały czas w moim rodzinnym miasteczku. Nie miałam zatem możliwości korzystania z siłowni, a moimi ciężarkami były butelki z piaskiem. Właśnie wtedy skupiłam się na Zuzce. Od razu przyznam, że wybierałam te łatwiejsze treningi dla siebie i te, które (z powodu mojej wagi) nie zrobią krzywdy kolanom.

Robiłam trening o którym już pisałam (tutaj) oraz ten trening:

I jak? Sapałam, dyszałam, ale... wcale nie czułam by dała mi w kość. Nie znaczy to, że było łatwo, bo nie było. Jednak nie potrafiłam uwierzyć, że rozgrzewka i kilkanaście minut treningu są w stanie mi zapewnić faktyczny spadek wagi. W efekcie łączyłam Zuzkę z ćwiczeniami siłowymi (Zuzkę robiłam na koniec treningu, na dobicie się).

Pewnie to też kwestia tego, że przyzwyczaiłam się do trenera, który popycha mnie do granic możliwości. Przyzwyczaiłam się także do ciężarów i tego, jak wspaniale czuję się mając poczucie większej siły i mocy. Sama z Zuzką tego nie czułam. Choć pewnie, gdy będę odcięta os siłowni znów bardzo chętnie do niej wrócę (ta kobieta to pozytywna wariatka, a wytrzymałościowo daje popalić).


sobota, 19 stycznia 2013

Nominacja Liebster Award

Ewa K jakiś czas temu nominowała mnie do Liebster Award. Niestety dopiero dzisiaj zauważyłam to (przepraszam Ewa).

Liebster Award - o co chodzi?

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie nominujesz 11 osób ( informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował"

Pytania od Ewy K

1. Lato czy Zima, a może pory przejściowe Wiosna i Jesień?
Staram się doceniać każdą porę roku. Nie lubię ekstremalnych temperatur - ani jak jest za zimno, ani za gorąco. Jednak wybierając między tymi dwoma to mój organizm lepiej radzi sobie z zimnem (może po schudnięciu lepiej będę znosić upały)
 
2. Kawa czy herbata?

Herbatka :) Oczywiście liściasta: zielona, czerwona, czarna i ziołowe
 
3. Trening w domu czy w klubie fitness?

Fitness klub z trenerem - sadystą 
 
4. Aeroby czy trening siłowy?

trening siłowy, choć wiem że aeroby są mi potrzebne, więc też je robię; niestety aeroby szybko mnie nudzą i nie widzę progresu tak, jak podczas ćwiczeń siłowych
 
5. Trening w adidasach czy na boso?

Zależy od treningu. Przeważnie w adidasach, by zadbać o kolana i kręgosłup. Jednak zaczynam też ćwiczyć jogę i chodzę na stretching - tam ćwiczę na boso. Zastanawiam się, czy następne zajęcia bokserskie nie spróbować na boso.

Jak po Nowym Roku?

Nowy Rok powitał mnie migreną i całą masą cudownych niespodzianek. Przepraszam, że mnie nie było tyle czasu, ale generalnie szczęścia przyszło tak dużo, że nie do końca wiedziałam, jak je objąć.

Otwórz ramiona, by szczęście mogło w nie wpaść


Co się działo?
1. Mam nadwagę!!! Koniec z otyłością, moje BMI w końcu poniżej 30 :)
2. W pracy wielki szał i projekty, które miały rozpocząć za parę miesięcy, ruszyły pełną parą już teraz
3. Zapisałam się na zajęcia bokserskie (wszystko mnie boli i kocham to)
4. Z nieznanych mi przyczyn zostałam poproszona o zostanie coachem i motywatorem. Ponoć świecę przykładem na siłowni ;)
5. Ehhh i ten przystojny brunet ze sztangą...

Ile osób w fitness klubie po nowym roku?


Obiecałam przyglądać się, jak wygląda klub po nowym roku. W pierwszym tygodniu nie zauważyłam zmian. Jednak to, co się działo w drugim tygodniu stycznia to był po prostu SZAŁ - kolejki do szatni, wszystkie zajęte szafki, brak miejsc pod prysznicem, brak miejsc w strefie cardio (ponad 50 maszyn), na zajęciach więcej nowych uczestników niż stałych (przynajmniej na tych podstawowych). W efekcie większość prowadzących skupia się teraz na podstawach i wprowadzeniu do ćwiczeń (w sumie świetnie dla początkujących).

Nadal jest sporo osób, ale zdecydowanie mniej (wykruszyli się po tygodniu?). Dużo dziewczyn jest na zajęciach typowo aerobikowych (ABP, Fatburn, Zumba itp.), mnóstwo osób na bieżniach, ale strefa z maszynami i ciężary bez zmian. Jednak nie wiedziałam, że w tym klubie może zmieścić się tyle osób.
źródło

To mi się podoba!

Tłok bywa męczący, a wiecznie zajęta "moja" szafka denerwująca. Jednak jest w tym coś fajnego - w klubie W KOŃCU są dziewczyny z nadwagą. Wcześniej byłam jedyną, teraz w szatni, na zajęciach i na siłowni są dziewczyny takie same, jak ja (a nawet większe). Świetnie działa to na psychikę - jest nas więcej + trenerzy skupiają się na spalaniu tkanki tłuszczowej.Właśnie dlatego tak bardzo liczę na to, że one wszystkie wytrwają i będą chodzić ciągle. Momentami aż muszę się powstrzymywać, by nie wyściskać każdej z nich i powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że tu są :)
źródło



czwartek, 20 grudnia 2012

Przeżyłam Zuzkę! Czyli ZUZKA też dla otyłych

źródło

ZWOW'om ZUZKi przyglądałam się już od jakiegoś czasu i podziwiałam blogerki, które regularnie to ćwiczą. Wszystko wyglądało tak niesamowicie ciężko! Postanowiłam jednak, że gdy tylko wyjadę do rodziców - biorę się za ZWOWy (przynajmniej te wyglądające na nieco łatwiejsze)

Dzisiaj padło na trening z okazji Dnia Dziękczynienia. Oczywiście - zaczęłam od uczenia się techniki z tym filmikiem:
a tak wygląda cały trening:

Wrażenia z treningu:
Przeżyłam!!!! Ba - byłam zdziwiona, że to już i że chcę więcej... Oczywiście - nie jest tak, że było słodko i bardzo łatwo. Można się zasapać w tym treningu, ale jednak nie wymaga on według mnie cudów od ćwiczącego.

Co więcej - udało mi się zrobić wszystkie ćwiczenia w zaproponowanej formie, bez ułatwień dla początkujących. Ćwiczyłam równo z Zuzką i mam ochotę jutro się z nią pościgać. A więc można!

Rady dla początkujących:
  • ćwiczę  dość intensywnie od 10 miesięcy, więc pewnie to sprawiło, że mimo otyłości dałam radę temu treningowi;
  • nie bój się tego, że Twój oddech jest przyspieszony - to normalne; dopóki nie kręci Ci się w głowie nic złego Ci się nie dzieje i jesteś bezpieczny (sama miałam z tym problem, dlatego o tym piszę);
  • nie wstydź się, że spływa po Tobie pot - to powód do dumy :)
  • nie wstydź się, że robisz mniej lub ze robisz wersję dla początkujących - regularne ćwiczenie tej wersji sprawi, że już niedługo będziesz robić ćwiczenia zaawansowane;
  • nigdy nie rób wersji podstawowej tylko dlatego, że tak Ci się wydaje - spróbuj chociaż raz trudniejszą wersję; jak dasz radę - ćwicz ją, jeśli nie dasz rady - wróć do wcześniejszej;
  • ZAWSZE pamiętaj o rozgrzewce na początku i rozciąganiu męśni na koniec;
  • zawsze ćwicz w butach, nawet jeśli ćwiczysz w swoim własnym pokoju - podskoki, przeskoki i bieg w miejscu mocno obciążają kolana i kręgosłup, potrzebujesz amortyzacji w postaci butów sportowych (i nie - trampki to nie są buty do ćwiczeń); wyjątek stanowi joga, pilates i inne ćwiczenia, które możesz wykonywać bez butów;
  • uwierz  w siebie i zmierz się nawet z Zuzką! :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...