Z powodu uszkodzonego oka (uszkodzenie rogówki) dostałam od okulistki chwilowy zakaz na ćwiczenia i... NOSI MNIE! :) To takie fantastyczne widzieć, że nawet jeśli czasem jęczę i marudzę to tak naprawdę polubiłam ćwiczenia.
Jeszcze rok temu nie byłam w stanie wytrzymać 5 minut ćwiczeń, a teraz nie potrafię wytrzymać spokojnie kilku dni bez ćwiczeń :) To chyba oznacza, że dosłownie każdy może wprowadzić ćwiczenia do swojego stylu życia.
Dni nieco mi się ciągną, myślałam, że będzie więcej czasu na pracę, a tu okazuje się, że... jest mniej energii na pracę. Już nie mogę doczekać się, kiedy ponownie padnę (dosłownie) na kolana ze zmęczenia i z dumą ściągnę mokrą koszulkę (też Was własny pot przyprawia o taką radość?).
jeszcze tylko dni parę...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ćwiczenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ćwiczenia. Pokaż wszystkie posty
środa, 30 stycznia 2013
sobota, 26 stycznia 2013
Moje treningi + waga spada jak szalona :)
Już tyle postów tutaj zdążyłam zamieścić, a jeszcze nie napisałam, jak ćwiczę. Nieco już zdradziłam pisząc, że ćwiczę w klubie i ze sztangą.
Do niedawna moje treningi wyglądały tak:
Jedno wiem - warto zmieniać plan treningów, bo ciało faktycznie lubi nową stymulację. Będę musiała zatem pilnować, by i to po pewnym czasie zmienić (brakuje mi treningów na siłowni).
Do niedawna moje treningi wyglądały tak:
- poniedziałek - trening obwodowy (trening "przeplatany" - 3minuty cardio + 2minuty siłowy) + 30 minut bieżnia
- wtorek - trening nr 1 na siłowni (zaczynał się 20min na sprzęcie cardio i kończył 30min cardio) - główny nacisk na ręce, klatkę piersiową i mięśnie grzbietu, trochę brzucha
- 90 minut cardio - zajęcia z instruktorem na bieżni lub rowerkach lub samodzielne ćwiczenie na siłowni
- czwartek - trening nr 2 na siłowni (zaczynał się 20min na sprzęcie cardio i kończył 30min cardio) nacisk na nogi (biedne przywodziciele i odwodziciele) i brzuch
- piątek: trening ze sztangą + obwodowy (lub joga ze stretchingiem)
- poniedziałek - zajęcia bokserskie (niestety są tylko raz w tygodniu) + 30min na maszynie cardio
- wtorek - joga
- środa - trening obwodowy + 30min na maszynie cardio
- czwartek - joga
- piątek - zajęcia ze sztangą + joga rozciągająca
- sobota - trening obwodowy + 30min na maszynie cardio
Jedno wiem - warto zmieniać plan treningów, bo ciało faktycznie lubi nową stymulację. Będę musiała zatem pilnować, by i to po pewnym czasie zmienić (brakuje mi treningów na siłowni).
wtorek, 22 stycznia 2013
Dlaczego ćwiczę ze sztangą?
Kiedy opowiadam znajomym, że przynajmniej raz w tygodniu ćwiczę całą godzinę ze sztangą - zupełnie mnie nie rozumieją. Najgłośniej krzyczą oczywiście faceci.
Dodałabym jeszcze, że (według mnie) chudnięcie dobrze jest wspierać wzmocnieniem mięśni. Na siłowni poznałam kobiet, która schudła 25kg i nie była w stanie zrobić kilku brzuszków. Spaliła nie tylko tkankę tłuszczową, ale też mięśnie. Wydaje mi się, że po skończonym procesie odchudzania - lepiej jest mieć siłę, niż chwiać się z wycieńczenia przy każdym wysiłku fizycznym.
Jednak coś mnie kusiło, by spróbować. Im dłużej ćwiczę ze sztangą, tym bardziej jestem przekonana, że to była słuszna decyzja (i tym częściej namawiam na to inne dziewczyny). Zatem kilka mitów i faktów (moim okiem) o damskich ćwiczeniach ze sztangą.
Czego NIE zrobią ćwiczenia ze sztangą:
Co DADZĄ Ci ćwiczenia ze sztangą (i co dają mi):
Ćwiczenia siłowe przy nadwadze i otyłości
Mam nadzieję, że nie muszę już wyjaśniać, dlaczego przy utracie wagi tak ważne są ćwiczenia siłowe. Generalnie mięśnie wymagają od naszego ciała więcej energii, a więc mając mięśnie - spalasz więcej kalorii bez względu na to, czy ćwiczysz, czy właśnie leżysz.Dodałabym jeszcze, że (według mnie) chudnięcie dobrze jest wspierać wzmocnieniem mięśni. Na siłowni poznałam kobiet, która schudła 25kg i nie była w stanie zrobić kilku brzuszków. Spaliła nie tylko tkankę tłuszczową, ale też mięśnie. Wydaje mi się, że po skończonym procesie odchudzania - lepiej jest mieć siłę, niż chwiać się z wycieńczenia przy każdym wysiłku fizycznym.
Dlaczego sztanga?
Na początku ćwiczyłam tylko z hantlami i maszynami na siłowni. Zupełnie siebie nie widziałam ze sztangą, a jeśli widziałam to tak:![]() |
źródło |
Czego NIE zrobią ćwiczenia ze sztangą:
- nie sprawią, że przestaniesz wyglądać, jak kobieta
- nie zbudują Ci potężnego bicepsa (nie masz aż tyle testosteronu, by to się stało)
- nie zabiją Twojej kobiecości
- nie będziesz wyglądała śmiesznie
![]() |
źródło |
- symetrie - coś, czego hantle nie dadzą; sztanga wymusza równomierny i symetryczny rozwój mięśni; wcześniej moja prawa ręka była silniejsza. Sztanga wyrównała siły
- proste plecy - owszem, przy hantlach też trzeba ich pilnować, jednak sztanga to wymusza. Im dłużej ćwiczę ze sztangą, tym mniej się garbię także na co dzień
- widoczny (i to baaaardzo) progres
- podniesienie biustu (aha!)
- większe wyzwania przy przysiadach i wypadach; a co za tym idzie - coraz ładniejszy tyłeczek ;)
- poczucie siły - nie tylko fizyczne, ale też psychiczne
![]() |
źródło |
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Dlaczego zapisalam się do fitness klubu i siłowni
Pisałam już, że ćwiczę w fitness klubie. Jednak nie uważam, że jest to konieczne, jeśli chcesz schudnąć. Sama swoje pierwsze 10kg zrzuciłam w domu, korzystając z treningów fitness (głównie Jillian Michaels). Dlaczego zdecydowałam się iść do klubu? Myślę, że warto przemyśleć tę kwestię, jeśli zamierzasz ćwiczyć by schudnąć. Fitness klub nie jest konieczny, choć może być potrzebny.
W tym momencie pominę, jak się zmotywowałam i jak to wszystko zorganizowałam. Jednak wiedziałam jedno -nie mam ani pieniędzy, ani możliwości, by iść do fitness klubu. Z drugiej strony - moja kondycja była taka, że nie dałabym rady wytrzymać żadnego treningu.
Ściągnęłam sobie ćwiczenia z the Biggest Loser (taki amerykański reality show o odchudzaniu). W założeniu ćwiczenia dla osób otyłych, które pomagają schudnąć. I wiecie co? Nie wytrzymałam rozgrzewki! Po niecałych 5 minutach dyszałam i ledwo mogłam złapać oddechu. Ja nie byłam wtedy w stanie poprosić w fitness klubie o pomoc, bo mój organizm by tego nie przeżył. Z drugiej strony - pamiętałam dziewczynę, która byłam jeszcze parę lat temu i która trzy razy w tygodniu chodziła do klubu.
Jedną z takich nagród była możliwość zapisania się do fitness klubu. Za każdym razem, kiedy było mi źle - myślałam o tym, że chcę znów być na tyle "normalna", by korzystać z fitness klubu.
W lipcu dowiedziałam się o guzach na jajnikach. Lekarz poinformował mnie, że muszę być przygotowana na to, że będę tyć około 2-3kg miesięcznie. W moim umyśle była tylko jedna myśl: "nie ma takiej opcji". Wtedy postanowiłam, że ZROBIĘ WSZYSTKO, BY UTRZYMAĆ SPADEK WAGI. Potrzebowałam pomocy - dlatego znalazłam klub, poszukałam też dietetyczki, choć z tej współpracy nic nie wyszło.
Miałam szczęście trafić na fantastycznego trenera i genialną siłownię. Uwielbiam to miejsce, tych ludzi (spotykamy się też poza siłownią) i czas tam spędzany. Nawet jeśli mam lenia i nie chce mi się ćwiczyć - idę tam, bo dobrze się czuję i wiem, że spędzę tam świetnie czas (a ćwiczenia to tylko przy okazji).
Jednak z drugiej strony wiem też, że sama nie jestem w stanie dać sobie takiego wycisku, jaki dają mi trenerzy (zwłaszcza jak się nudzą na siłowni). To pewnie kwestia psychiki, ale za to popychanie mnie do przodu i pokazywanie, że potrafię więcej niż mi się wydaje - uwielbiam ich.
Jak zaczęłam ćwiczyć?
Dokładnie 10 lutego 2012 roku na mojej wadze pokazało się 105,6kg. Byłam w szoku, początkowo chciałam zwalić to na jakieś przejedzenie (monstrualne) i uspokoić się, że za parę dni spadnie waga. Jednak ile może spaść? 2-3kg? Jeśli nic nie zrobię - nadal będę ważyć powyżej 100kg.![]() |
źródło |
W tym momencie pominę, jak się zmotywowałam i jak to wszystko zorganizowałam. Jednak wiedziałam jedno -nie mam ani pieniędzy, ani możliwości, by iść do fitness klubu. Z drugiej strony - moja kondycja była taka, że nie dałabym rady wytrzymać żadnego treningu.
Ściągnęłam sobie ćwiczenia z the Biggest Loser (taki amerykański reality show o odchudzaniu). W założeniu ćwiczenia dla osób otyłych, które pomagają schudnąć. I wiecie co? Nie wytrzymałam rozgrzewki! Po niecałych 5 minutach dyszałam i ledwo mogłam złapać oddechu. Ja nie byłam wtedy w stanie poprosić w fitness klubie o pomoc, bo mój organizm by tego nie przeżył. Z drugiej strony - pamiętałam dziewczynę, która byłam jeszcze parę lat temu i która trzy razy w tygodniu chodziła do klubu.
Byłam przerażona swoją wagą i kondycją
Nie chciałam myśleć o tym, że mam do zrzucenia prawie 50kg. Ta wizja była przerażająca. Do dziś tak nie myślę. Chudnę po 1kg, co 5kg daję sobie prezent (kąpiel z olejkami, książka, wyjście do kina itp.).![]() |
źródło |
Jedną z takich nagród była możliwość zapisania się do fitness klubu. Za każdym razem, kiedy było mi źle - myślałam o tym, że chcę znów być na tyle "normalna", by korzystać z fitness klubu.
W lipcu dowiedziałam się o guzach na jajnikach. Lekarz poinformował mnie, że muszę być przygotowana na to, że będę tyć około 2-3kg miesięcznie. W moim umyśle była tylko jedna myśl: "nie ma takiej opcji". Wtedy postanowiłam, że ZROBIĘ WSZYSTKO, BY UTRZYMAĆ SPADEK WAGI. Potrzebowałam pomocy - dlatego znalazłam klub, poszukałam też dietetyczki, choć z tej współpracy nic nie wyszło.
Miałam szczęście trafić na fantastycznego trenera i genialną siłownię. Uwielbiam to miejsce, tych ludzi (spotykamy się też poza siłownią) i czas tam spędzany. Nawet jeśli mam lenia i nie chce mi się ćwiczyć - idę tam, bo dobrze się czuję i wiem, że spędzę tam świetnie czas (a ćwiczenia to tylko przy okazji).
Czy dziś bym znów zapisała się do fitness klubu?
Teraz mam wykupiony karnet roczny, znajomych z siłowni, wspaniałego trenera (w sumie nie jednego) i mnóstwo wyzwań, które przed sobą stawiam. Wiem jednak, że sama też byłabym w stanie to zrobić. Jest tyle świetnych dziewczyn (np. Tygrysek), które dzielą się treningami, że można znaleźć coś dla siebie.Jednak z drugiej strony wiem też, że sama nie jestem w stanie dać sobie takiego wycisku, jaki dają mi trenerzy (zwłaszcza jak się nudzą na siłowni). To pewnie kwestia psychiki, ale za to popychanie mnie do przodu i pokazywanie, że potrafię więcej niż mi się wydaje - uwielbiam ich.
![]() |
źródło |
niedziela, 20 stycznia 2013
Jak z tą Zuzką?
W przerwie międzyświątecznej byłam cały czas w moim rodzinnym miasteczku. Nie miałam zatem możliwości korzystania z siłowni, a moimi ciężarkami były butelki z piaskiem. Właśnie wtedy skupiłam się na Zuzce. Od razu przyznam, że wybierałam te łatwiejsze treningi dla siebie i te, które (z powodu mojej wagi) nie zrobią krzywdy kolanom.
Robiłam trening o którym już pisałam (tutaj) oraz ten trening:
I jak? Sapałam, dyszałam, ale... wcale nie czułam by dała mi w kość. Nie znaczy to, że było łatwo, bo nie było. Jednak nie potrafiłam uwierzyć, że rozgrzewka i kilkanaście minut treningu są w stanie mi zapewnić faktyczny spadek wagi. W efekcie łączyłam Zuzkę z ćwiczeniami siłowymi (Zuzkę robiłam na koniec treningu, na dobicie się).
Pewnie to też kwestia tego, że przyzwyczaiłam się do trenera, który popycha mnie do granic możliwości. Przyzwyczaiłam się także do ciężarów i tego, jak wspaniale czuję się mając poczucie większej siły i mocy. Sama z Zuzką tego nie czułam. Choć pewnie, gdy będę odcięta os siłowni znów bardzo chętnie do niej wrócę (ta kobieta to pozytywna wariatka, a wytrzymałościowo daje popalić).
Robiłam trening o którym już pisałam (tutaj) oraz ten trening:
I jak? Sapałam, dyszałam, ale... wcale nie czułam by dała mi w kość. Nie znaczy to, że było łatwo, bo nie było. Jednak nie potrafiłam uwierzyć, że rozgrzewka i kilkanaście minut treningu są w stanie mi zapewnić faktyczny spadek wagi. W efekcie łączyłam Zuzkę z ćwiczeniami siłowymi (Zuzkę robiłam na koniec treningu, na dobicie się).
Pewnie to też kwestia tego, że przyzwyczaiłam się do trenera, który popycha mnie do granic możliwości. Przyzwyczaiłam się także do ciężarów i tego, jak wspaniale czuję się mając poczucie większej siły i mocy. Sama z Zuzką tego nie czułam. Choć pewnie, gdy będę odcięta os siłowni znów bardzo chętnie do niej wrócę (ta kobieta to pozytywna wariatka, a wytrzymałościowo daje popalić).
czwartek, 20 grudnia 2012
Przeżyłam Zuzkę! Czyli ZUZKA też dla otyłych
![]() |
źródło |
ZWOW'om ZUZKi przyglądałam się już od jakiegoś czasu i podziwiałam blogerki, które regularnie to ćwiczą. Wszystko wyglądało tak niesamowicie ciężko! Postanowiłam jednak, że gdy tylko wyjadę do rodziców - biorę się za ZWOWy (przynajmniej te wyglądające na nieco łatwiejsze)
Dzisiaj padło na trening z okazji Dnia Dziękczynienia. Oczywiście - zaczęłam od uczenia się techniki z tym filmikiem:
Wrażenia z treningu:
Przeżyłam!!!! Ba - byłam zdziwiona, że to już i że chcę więcej... Oczywiście - nie jest tak, że było słodko i bardzo łatwo. Można się zasapać w tym treningu, ale jednak nie wymaga on według mnie cudów od ćwiczącego.
Co więcej - udało mi się zrobić wszystkie ćwiczenia w zaproponowanej formie, bez ułatwień dla początkujących. Ćwiczyłam równo z Zuzką i mam ochotę jutro się z nią pościgać. A więc można!
Rady dla początkujących:
- ćwiczę dość intensywnie od 10 miesięcy, więc pewnie to sprawiło, że mimo otyłości dałam radę temu treningowi;
- nie bój się tego, że Twój oddech jest przyspieszony - to normalne; dopóki nie kręci Ci się w głowie nic złego Ci się nie dzieje i jesteś bezpieczny (sama miałam z tym problem, dlatego o tym piszę);
- nie wstydź się, że spływa po Tobie pot - to powód do dumy :)
- nie wstydź się, że robisz mniej lub ze robisz wersję dla początkujących - regularne ćwiczenie tej wersji sprawi, że już niedługo będziesz robić ćwiczenia zaawansowane;
- nigdy nie rób wersji podstawowej tylko dlatego, że tak Ci się wydaje - spróbuj chociaż raz trudniejszą wersję; jak dasz radę - ćwicz ją, jeśli nie dasz rady - wróć do wcześniejszej;
- ZAWSZE pamiętaj o rozgrzewce na początku i rozciąganiu męśni na koniec;
- zawsze ćwicz w butach, nawet jeśli ćwiczysz w swoim własnym pokoju - podskoki, przeskoki i bieg w miejscu mocno obciążają kolana i kręgosłup, potrzebujesz amortyzacji w postaci butów sportowych (i nie - trampki to nie są buty do ćwiczeń); wyjątek stanowi joga, pilates i inne ćwiczenia, które możesz wykonywać bez butów;
- uwierz w siebie i zmierz się nawet z Zuzką! :)
piątek, 14 grudnia 2012
A w styczniu zaczną się kolejki w siłowni...
Jeszcze nie pisałam o tym, że codziennie ćwiczę. Jakiś czas temu zapisałam się do fitness klubu. Myślę, że to, jak ćwiczę może być dla niektórych przydatną informacją, więc zamieszczę na ten temat szczegółową notkę.
Dziś jednak o czymś innym. Na zajęciach i na siłowni coraz częściej słyszę porady, by cieszyć się ciszą i przestrzenią w klubie, bo niedługo zaczną się cyrki...
Pierwszy rzut odchudzających ma się pojawić po świętach. Wtedy do siłowni zaczynają zaglądać kobiety, które marzą o schudnięciu do Sylwestra (jakby się dało w te kilka dni...). Pewnie to także forma zapłaty za świąteczne przysmaki :)
I nie chcę w tym wpisie negować postanowień noworocznych. Jednak... po co one komu, skoro co roku jest tak samo? A może warto uzmysłowić sobie, że każdy dzień może być początkiem nowego roku? Bez względu na to, czy jest to pierwszy stycznia, czy też 14. października. To właśnie teraz możesz postanowić schudnąć i pracować nad swoim zdrowiem!
Tak więc, jeśli faktycznie chcesz to zrobić - wstań i zrób. Choćby jeden malutki krok w tym kierunku. Nie czekaj na magiczną datę pierwszego stycznia - to nie jest ci do niczego potrzebne. Co więcej - jeśli już wcześniej zdarzało ci się potykać na postanowieniach noworocznych, może być ci łatwiej po raz kolejny je zlekceważyć. Niech zatem DZIŚ będzie dla ciebie pierwszy dzień nowego roku.
Dziś jednak o czymś innym. Na zajęciach i na siłowni coraz częściej słyszę porady, by cieszyć się ciszą i przestrzenią w klubie, bo niedługo zaczną się cyrki...
Schudnąć do Sylwestra
Pierwszy rzut odchudzających ma się pojawić po świętach. Wtedy do siłowni zaczynają zaglądać kobiety, które marzą o schudnięciu do Sylwestra (jakby się dało w te kilka dni...). Pewnie to także forma zapłaty za świąteczne przysmaki :)
Schudnę w nowym roku!
Jednak najwięcej ludzi zapisuje się zaraz po Nowym Roku. Ponoć to wtedy brakuje miejsc parkingowych, a do strefy cardio są kolejki. Przez 2 tygodnie... później znów zostają "starzy" klubowicze.I nie chcę w tym wpisie negować postanowień noworocznych. Jednak... po co one komu, skoro co roku jest tak samo? A może warto uzmysłowić sobie, że każdy dzień może być początkiem nowego roku? Bez względu na to, czy jest to pierwszy stycznia, czy też 14. października. To właśnie teraz możesz postanowić schudnąć i pracować nad swoim zdrowiem!
![]() |
źródło |
Subskrybuj:
Posty (Atom)