Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jedzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jedzenie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 grudnia 2012

Dieta? Jaka dieta?

Zostałam dzisiaj spytana o dietę, jaką stosuję i o rzeczy, których zabraniam sobie jeść i... totalnie mnie zamurowało :)

Nie stosuję żadnej diety. Postanowiłam, że zmieniam swoje życie na zdrowsze i mądrzejsze, więc będę zdrowiej i mądrzej jadła. Mam niestety taką przekorną naturę, która nie uznaje autorytetów. Źle czuję się w sztywnych ramach i nie wyobrażam sobie, bym miała jeść według jakieś narzuconej mi rozpiski.

Nie mam też listy produktów, których sobie zabraniam. Zawsze wchodząc do sklepu mam świadomość, że mogę wybrać, cokolwiek będę chciała. A więc: mogę jeść cokolwiek chcę, jeśli decyzję podejmę świadomie i z pełną wiedzą na temat konsekwencji.

Przecież chcę schudnąć, chcę żyć mądrzej i zdrowiej - dlaczego zatem miałabym świadomie wybierać rzeczy, które mnie trują i podcinają mi nogi w dążeniu do celu? Jasne miewam pokusy i (niestety) czasem im ulegam. Znalazłam jednak świetny sposób, by z każdej takiej chwili słabości wyciągnąć odpowiednią lekcję.

Zawsze po takiej chwili słabości zapisuję sobie, jak się właśnie czuję, albo jak się czuję kilka godzin później. Satysfakcja ze zjedzenia ciastka lub jakiegoś batonika jest niezwykle krótka. Zwykle pojawiają się szybko wyrzuty sumienia, ciężki żołądek i generalnie wszystkie te nieprzyjemne sensacje związane ze skokiem poziomu cukru we krwi.


Jeśli znów mam ochotę na jedzenie, które już wcześniej szkodziło mojemu ciału (i w sumie duchowi też) to wyciągam zeszyt i przypominam sobie, jak będę się czuła, gdy to zjem. Pomaga :)

I w sumie teraz przechodząc obok półki ze słodyczami w sklepie szybciej przypomina mi się chemiczny posmak ciasteczek, mdląca słodycz nadziewanej czekolady i tłuszcz jakiegoś batonika. Serio - nie mam wtedy ochoty sięgać po cokolwiek z tej półki.

Za to coraz częściej odkrywając nowe smaki i nowe przepisy, pytam siebie: "jak ja mogłam wcześniej nie znać tych kolorowych cudów?". Bo okazuje się, że prawie całe życie zapychałam się jakimś chemicznym jedzeniem i nie miałam pojęcia, że pożywienie może TAK smakować. 

piątek, 7 grudnia 2012

Objawienia kulinarne - suszona porzeczka

Okazuje się, że dieta to wcale nie jest ograniczanie tego, co mogę jeść. W moim przypadku to ciągłe odkrywanie tego, czego jeszcze nie jadłam - nowe produkty, nowe smaki. I za każdym razem wtedy pytam się: "jakim cudem ja tego jeszcze nie jadłam?".

Dziś (jak zwykle) wracając z treningu przeszłam przez targ. Jest tam pan, który do późnego lata sprzedawał mi pyszne maliny, a teraz sprzedaje maliny w słoikach.  Są sadownicy ze swoimi jabłkami, gruszkami i innymi cudami natury.

Natomiast dzisiaj moją uwagę przykuło stanowisko ze wszystkim co suszone: żurawina, soczewica, ciecierzyca, orzechy i... suszona porzeczka! Wiedzieliście, że coś takiego jest?
Takie objawienia kulinarne to ja kocham! Jest cudownie słodko - kwaśna, a więc w smaku, który uwielbiam.

Poszukałam więcej informacji o suszonej porzeczce:
  •  bogata w witaminę C;
  • zawiera: potas, wapń, magnez, jod i fosfor, a także
  •  witaminy B, P i prowitaminę A, kwas ortofosforowy i garbniki
  • 207 kcal/100g (więcej niż żurawina, ale mniej niż inne suszone owoce);
  • wzmacnia odporność;
  • oczyszcza organizm z toksyn;
  • polecana zwłaszcza przy zmęczeniu (zarówno fizycznym, jak i psychicznym);
U mnie na pewno będzie stałym dodatkiem do owsianki lub twarożku. No i na pewno sięgnę do niej za każdym razem, gdy zatęsknię za kwaśnymi żelkami :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...