czwartek, 20 grudnia 2012

Przeżyłam Zuzkę! Czyli ZUZKA też dla otyłych

źródło

ZWOW'om ZUZKi przyglądałam się już od jakiegoś czasu i podziwiałam blogerki, które regularnie to ćwiczą. Wszystko wyglądało tak niesamowicie ciężko! Postanowiłam jednak, że gdy tylko wyjadę do rodziców - biorę się za ZWOWy (przynajmniej te wyglądające na nieco łatwiejsze)

Dzisiaj padło na trening z okazji Dnia Dziękczynienia. Oczywiście - zaczęłam od uczenia się techniki z tym filmikiem:
a tak wygląda cały trening:

Wrażenia z treningu:
Przeżyłam!!!! Ba - byłam zdziwiona, że to już i że chcę więcej... Oczywiście - nie jest tak, że było słodko i bardzo łatwo. Można się zasapać w tym treningu, ale jednak nie wymaga on według mnie cudów od ćwiczącego.

Co więcej - udało mi się zrobić wszystkie ćwiczenia w zaproponowanej formie, bez ułatwień dla początkujących. Ćwiczyłam równo z Zuzką i mam ochotę jutro się z nią pościgać. A więc można!

Rady dla początkujących:
  • ćwiczę  dość intensywnie od 10 miesięcy, więc pewnie to sprawiło, że mimo otyłości dałam radę temu treningowi;
  • nie bój się tego, że Twój oddech jest przyspieszony - to normalne; dopóki nie kręci Ci się w głowie nic złego Ci się nie dzieje i jesteś bezpieczny (sama miałam z tym problem, dlatego o tym piszę);
  • nie wstydź się, że spływa po Tobie pot - to powód do dumy :)
  • nie wstydź się, że robisz mniej lub ze robisz wersję dla początkujących - regularne ćwiczenie tej wersji sprawi, że już niedługo będziesz robić ćwiczenia zaawansowane;
  • nigdy nie rób wersji podstawowej tylko dlatego, że tak Ci się wydaje - spróbuj chociaż raz trudniejszą wersję; jak dasz radę - ćwicz ją, jeśli nie dasz rady - wróć do wcześniejszej;
  • ZAWSZE pamiętaj o rozgrzewce na początku i rozciąganiu męśni na koniec;
  • zawsze ćwicz w butach, nawet jeśli ćwiczysz w swoim własnym pokoju - podskoki, przeskoki i bieg w miejscu mocno obciążają kolana i kręgosłup, potrzebujesz amortyzacji w postaci butów sportowych (i nie - trampki to nie są buty do ćwiczeń); wyjątek stanowi joga, pilates i inne ćwiczenia, które możesz wykonywać bez butów;
  • uwierz  w siebie i zmierz się nawet z Zuzką! :)


piątek, 14 grudnia 2012

A w styczniu zaczną się kolejki w siłowni...

Jeszcze nie pisałam o tym, że codziennie ćwiczę. Jakiś czas temu zapisałam się do fitness klubu. Myślę, że to, jak ćwiczę może być dla niektórych przydatną informacją, więc zamieszczę na ten temat szczegółową notkę.

Dziś jednak o czymś innym. Na zajęciach i na siłowni coraz częściej słyszę porady, by cieszyć się ciszą i przestrzenią w klubie, bo niedługo zaczną się cyrki...

Schudnąć do Sylwestra


Pierwszy rzut odchudzających ma się pojawić po świętach. Wtedy do siłowni zaczynają zaglądać kobiety, które marzą o schudnięciu do Sylwestra (jakby się dało w te kilka dni...). Pewnie to także forma zapłaty za świąteczne przysmaki :)

Schudnę w nowym roku!

Jednak najwięcej ludzi zapisuje się zaraz po Nowym Roku. Ponoć to wtedy brakuje miejsc parkingowych, a do strefy cardio są kolejki. Przez 2 tygodnie... później znów zostają "starzy" klubowicze.

I nie chcę w tym wpisie negować postanowień noworocznych. Jednak... po co one komu, skoro co roku jest tak samo? A może warto uzmysłowić sobie, że każdy dzień może być początkiem nowego roku? Bez względu na to, czy jest to pierwszy stycznia, czy też 14. października. To właśnie teraz możesz postanowić schudnąć i pracować nad swoim zdrowiem!
źródło
Tak więc, jeśli faktycznie chcesz to zrobić - wstań i zrób. Choćby jeden malutki krok w tym kierunku. Nie czekaj na magiczną datę pierwszego stycznia - to nie jest ci do niczego potrzebne. Co więcej - jeśli już wcześniej zdarzało ci się potykać na postanowieniach noworocznych, może być ci łatwiej po raz kolejny je zlekceważyć. Niech zatem DZIŚ będzie dla ciebie pierwszy dzień nowego roku.

wtorek, 11 grudnia 2012

Dieta? Jaka dieta?

Zostałam dzisiaj spytana o dietę, jaką stosuję i o rzeczy, których zabraniam sobie jeść i... totalnie mnie zamurowało :)

Nie stosuję żadnej diety. Postanowiłam, że zmieniam swoje życie na zdrowsze i mądrzejsze, więc będę zdrowiej i mądrzej jadła. Mam niestety taką przekorną naturę, która nie uznaje autorytetów. Źle czuję się w sztywnych ramach i nie wyobrażam sobie, bym miała jeść według jakieś narzuconej mi rozpiski.

Nie mam też listy produktów, których sobie zabraniam. Zawsze wchodząc do sklepu mam świadomość, że mogę wybrać, cokolwiek będę chciała. A więc: mogę jeść cokolwiek chcę, jeśli decyzję podejmę świadomie i z pełną wiedzą na temat konsekwencji.

Przecież chcę schudnąć, chcę żyć mądrzej i zdrowiej - dlaczego zatem miałabym świadomie wybierać rzeczy, które mnie trują i podcinają mi nogi w dążeniu do celu? Jasne miewam pokusy i (niestety) czasem im ulegam. Znalazłam jednak świetny sposób, by z każdej takiej chwili słabości wyciągnąć odpowiednią lekcję.

Zawsze po takiej chwili słabości zapisuję sobie, jak się właśnie czuję, albo jak się czuję kilka godzin później. Satysfakcja ze zjedzenia ciastka lub jakiegoś batonika jest niezwykle krótka. Zwykle pojawiają się szybko wyrzuty sumienia, ciężki żołądek i generalnie wszystkie te nieprzyjemne sensacje związane ze skokiem poziomu cukru we krwi.


Jeśli znów mam ochotę na jedzenie, które już wcześniej szkodziło mojemu ciału (i w sumie duchowi też) to wyciągam zeszyt i przypominam sobie, jak będę się czuła, gdy to zjem. Pomaga :)

I w sumie teraz przechodząc obok półki ze słodyczami w sklepie szybciej przypomina mi się chemiczny posmak ciasteczek, mdląca słodycz nadziewanej czekolady i tłuszcz jakiegoś batonika. Serio - nie mam wtedy ochoty sięgać po cokolwiek z tej półki.

Za to coraz częściej odkrywając nowe smaki i nowe przepisy, pytam siebie: "jak ja mogłam wcześniej nie znać tych kolorowych cudów?". Bo okazuje się, że prawie całe życie zapychałam się jakimś chemicznym jedzeniem i nie miałam pojęcia, że pożywienie może TAK smakować. 

piątek, 7 grudnia 2012

Objawienia kulinarne - suszona porzeczka

Okazuje się, że dieta to wcale nie jest ograniczanie tego, co mogę jeść. W moim przypadku to ciągłe odkrywanie tego, czego jeszcze nie jadłam - nowe produkty, nowe smaki. I za każdym razem wtedy pytam się: "jakim cudem ja tego jeszcze nie jadłam?".

Dziś (jak zwykle) wracając z treningu przeszłam przez targ. Jest tam pan, który do późnego lata sprzedawał mi pyszne maliny, a teraz sprzedaje maliny w słoikach.  Są sadownicy ze swoimi jabłkami, gruszkami i innymi cudami natury.

Natomiast dzisiaj moją uwagę przykuło stanowisko ze wszystkim co suszone: żurawina, soczewica, ciecierzyca, orzechy i... suszona porzeczka! Wiedzieliście, że coś takiego jest?
Takie objawienia kulinarne to ja kocham! Jest cudownie słodko - kwaśna, a więc w smaku, który uwielbiam.

Poszukałam więcej informacji o suszonej porzeczce:
  •  bogata w witaminę C;
  • zawiera: potas, wapń, magnez, jod i fosfor, a także
  •  witaminy B, P i prowitaminę A, kwas ortofosforowy i garbniki
  • 207 kcal/100g (więcej niż żurawina, ale mniej niż inne suszone owoce);
  • wzmacnia odporność;
  • oczyszcza organizm z toksyn;
  • polecana zwłaszcza przy zmęczeniu (zarówno fizycznym, jak i psychicznym);
U mnie na pewno będzie stałym dodatkiem do owsianki lub twarożku. No i na pewno sięgnę do niej za każdym razem, gdy zatęsknię za kwaśnymi żelkami :)

czwartek, 6 grudnia 2012

Jak ona mogła doprowadzić się do tego stanu?

Pamiętam, jak pożyczyłam płytę z ćwiczeniami pani Ewy Ch. mojemu otyłemu koledze. Popatrzył on na mnie z politowaniem i stwierdził tylko "popatrz się na nią; chuda od urodzenia, ona nie ma pojęcia, jak to jest".

To fakt - jeśli ktoś nigdy nie miał problemów ze zrobieniem 5 skłonów i jednego podskoku - nie wie, jak to jest. Pewnie nie wie też, jak to jest kiedy za twoimi plecami słyszysz docinki i niewybredne żarty. "Jak można doprowadzić się do takiego stanu?". Można, niestety można, a wytykanie takich osób w niczym im nie pomaga. Jednak - użalanie się nad sobą  i przejmowanie takimi sprawami też im nie pomoże.

Jeśli jednak chcesz faktycznie schudnąć raz na zawsze - musisz sobie odpowiedzieć na pytanie: "dlaczego tak wyglądam?". Zapamiętaj te odpowiedzi - wszystkie, jakie przyjdą ci do głowy. Od teraz musisz na to uważać lub nad tym popracować.

Ja miałam całą masę wymówek i usprawiedliwień (poważna choroba była jedną z nich). Znam je wszystkie i wiem, czego muszę się wystrzegać. Spisałam je w piękną listę i... spaliłam. Postanowiłam, że już nigdy więcej nie użyję żadnej z tych wymówek. Tak - byłam chora. Tak - zajadałam emocje. Tak - miałam milion innych powodów. Teraz ich nie mam - teraz każdego dnia wynajduję kolejny powód, by być zdrową.

Kim jestem i dlaczego tutaj?

10 lutego 2012 postanowiłam, że najwyższy czas coś zmienić. Od tego czasu schudłam 21kg. Dużo? Cóż... moje BMI nadal jest powyżej 30 (dokładnie 31), a więc mimo mojego sukcesu (?) nadal jestem otyła! Jeszcze...

Jeszcze tylko 3kg i z osoby otyłej stanę się osobą z nadwagą. I pewnie jestem jedną z nielicznych kobiet, które nie mogą się doczekać posiadania nadwagi :) Marzę o pięknej, zdrowej fit sylwetce - jeszcze rok i będę miała wymarzoną wagę, a później czeka mnie całe życie cieszenia się sportem i zdrowym życiem.

Tutaj mam zamiar pisać o dalszych zmaganiach  i rozwoju. Chętnie podzielę się też zdobytą przez te ostatnie miesiące wiedzą - może dla kogoś moje doświadczenia okażą się pomocne?



środa, 5 grudnia 2012

Wianka zmienia...

... póki co tylko i wyłącznie siebie. Zafascynowana innymi blogerkami - postanowiłam dołączyć do blogosfery.

  1. Potykam się stawiając pierwsze kroki w prowadzeniu firmy.
  2. Uczę się na nowo gotować, by było zdrowiej i mądrzej.
  3. Rozwijam, wzmacniam i odchudzam ciało.
  4. Pilnuję, by każdego dnia uśmiechnąć się choć raz do siebie, świata i by przez głowę przemknęła mi myśl "w sumie to warto żyć".
I właśnie o tym będzie na blogu, bo Wianka w tych ciągłym zmianach potrzebuje czegoś statycznego :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...